Kurierzy mają pełne ręce roboty. Mimo że maleje wartość pojedynczych zakupów przez Internet, bo klienci szukają tańszych odpowiedników towarów, to transakcji jest więcej. Dominują duzi gracze z rozbudowaną siecią, ale rynek uzupełnia bardzo liczne grono małych firm, które są ich podwykonawcami. Według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów kurierzy mają 40,7 mln zł zaległości. Najmocniej obciążają najmniejsze firmy. To właśnie one muszą zadbać o płynność finansową, nie zwlekając z odzyskiwaniem należności od swoich dłużników.
Najnowsze dostępne dane wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet pokazują, że na koniec 2023 r. w Polsce funkcjonowało 8,6 tys. firm kurierskich. W ciągu roku przybyło ich 600, co oznacza 8-proc. wzrost. Patrząc wstecz głębiej, widać, że na przestrzeni 5 lat ich liczba zwiększyła się aż o 52 proc. To głównie jednoosobowe działalności gospodarcze. Motorem intensywnego rozwoju tej branży jest ogromne zapotrzebowanie na usługi kurierskie, napędzane przez rosnącą sprzedaż w Internecie. To ona przynosi kurierom najwięcej zleceń i zysku. W tym roku na rynku widać wyraźny trend: klienci szukają tańszych odpowiedników droższych towarów. Popularnością cieszą się chińskie platformy zakupowe. Polacy kupują więcej za mniej, a to przekłada się na wzrost zleceń dostawy zamówionych produktów.
Wyścig kurierów, mali zostają w tyle
Rynek KEP (usługi kurierskie, ekspresowe i paczkowe) jest postrzegany przez pryzmat największych firm, które wypracowały dużą rozpoznawalność. Jednak gros branży stanowią podmioty funkcjonujące w skali mikro. To właśnie jednoosobowe działalności gospodarcze mają największe problemy finansowe. Ich model biznesowy opiera się na tym, że kupują lub biorą w leasing auto dostawcze i nawiązują współpracę z większą firmą kurierską na podstawie umowy B2B. Na jej zlecenie dostarczają przesyłki klientom. To rozwiązanie jest popularne zwłaszcza wśród osób zaczynających działalność w branży.
Nie zawsze potrafią one jednak poprawnie skalkulować koszty funkcjonowania. Składają się na nie raty za samochód, koszty paliwa, serwisu, napraw oraz wymiany części, np. opon, oraz ubezpieczenia pojazdu. Do tego dochodzi opłacenie ZUS oraz podatku dochodowego, a także obsługi księgowej. Jeśli macierzysta firma nie zapewnia urządzeń do skanowania przesyłek, odzieży roboczej, sprzętu do pakowania i przewożenia paczek, telefonu komórkowego i nawigacji – koszty jeszcze bardziej idą w górę. Do tego dochodzi duża presja rynkowa, która wymusza niską marżę na usługach. Branżę uzupełniają osoby prowadzące punkty odbioru i nadawania paczek w ramach współpracy franczyzowej z dużymi firmami. Budżet JDG-ów nie zawsze jest w stanie udźwignąć koszty, jakie wiążą się z prowadzeniem biznesu.
Widać to w danych KRD. Spośród całej kwoty zadłużenia branży kurierskiej, która sięga 40,7 mln zł, aż 72 proc. to nieuregulowane zobowiązania JDG-ów. Mają one do oddania 29,3 mln zł. Spółki prawa handlowego, a więc duże firmy, powinny zapłacić 11,4 mln zł. Liczba dłużników w całym segmencie to 1325, z czego gros, bo aż 1003, to najmniejsze podmioty. Średnie zadłużenie branży wynosi 30,7 tys. zł, a JDG-ów – 29,2 tys. zł.
– Od stycznia tego roku zadłużenie branży kurierskiej wzrosło o 5,6 miliona złotych. Tylko w ubiegłym roku działalność zawiesiło 645 firm kurierskich, a rok wcześniej 490. To głównie najmniejsze podmioty. Jak pokazują nasze dane, odpowiadają one za niemal trzy czwarte zadłużenia branży. Niska marża, presja rynkowa i rosnące koszty operacyjne sprawiają, że coraz więcej jednoosobowych działalności gospodarczych nie jest w stanie regulować swoich zobowiązań. Najmniejsze podmioty nie mają zaplecza finansowego, a bez niego trudno o utrzymanie się na rynku, kiedy przychodzi gorszy okres – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Paczka na kredyt
Aby rozpocząć działalność, JDG-i zwykle posiłkują się zewnętrznym finansowaniem na zakup samochodu. Dwie trzecie zadłużenia, które obarcza kurierów, tj. 27 mln zł, to właśnie niezapłacone raty kredytów i leasingu. Połowa tej kwoty została wpisana do KRD przez pierwotnych wierzycieli, a reszta przez fundusze sekurytyzacyjne, które odkupiły od nich te długi.
– Zadłużenie jednoosobowych działalności gospodarczych wobec banków i firm leasingowych wynika z tego, że nie mają one regularnych dochodów, więc nie zawsze są w stanie opłacać zobowiązania w terminie. Liczba i wartość zleceń dla najmniejszych kurierów zmienia się w zależności od zapotrzebowania rynku, na co wpływ ma także sezonowość. Więcej pracy jest w okolicach świąt Bożego Narodzenia czy w dni darmowej dostawy w listopadzie. Później następuje słabszy okres, dochody są znacznie niższe, a to zaburza płynność finansową najmniejszych podmiotów. W efekcie tracą one zdolność regulowania zobowiązań, a ich wierzyciele, chcą odzyskać od nich pieniądze, kierują sprawy do windykacji – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Problemy ze spłatą rat kończą się często tym, że banki, nie mogąc odzyskać pieniędzy od klientów, sprzedają wierzytelności funduszom sekurytyzacyjnym. Kurierzy mają do oddania firmom zarządzającym wierzytelnościami aż 13,5 mln zł. Z kolei 2,6 mln zł to zaległości wobec towarzystw ubezpieczeniowych, a 2,5 mln zł – długi wzajemne branży, czyli kiedy jedna firma dostawcza nie zapłaciła drugiej. Natomiast 1,8 mln zł powinny zapłacić operatorom komórkowym, dostawcom Internetu i telewizji.
Największy rynek przesyłek jest na Mazowszu i właśnie tam długi są najwyższe. Zaległości kurierów działających w tym województwie stanowią prawie 1/4 całej sumy widniejącej w KRD i wynoszą 10,2 mln zł. Na Śląsku długi sięgają 4,2 mln zł, a w województwie dolnośląskim 4 mln zł.
Miliony zamrożone u klientów
Kurierzy sami zmagają się z dłużnikami – mają do odzyskania od klientów 34 mln zł. Za usługi nie płacą im przede wszystkim firmy handlowe – uzbierało się tu 18,4 mln zł nieuregulowanych faktur. Z należnościami zalegają też przedsiębiorstwa transportowe i magazynowe – 4,5 mln zł oraz przemysłowe – 4 mln zł.
Każda zaległa faktura oznacza realne straty dla przedsiębiorcy. Jeśli czeka on na zapłatę choćby tylko czterech dokumentów sprzedażowych, każdego na kwotę 1 tys. zł, robi się z tego 4 tys. zł. Dla osoby prowadzącej JDG brak takiej sumy jest odczuwalny, bo uniemożliwia pokrycie bieżących zobowiązań, takich jak paliwo czy podatki. JDG-i zazwyczaj nie posiadają rezerw finansowych na nagłe sytuacje i nie mają gdzie sięgnąć po pieniądze. Najmniejsi przedsiębiorcy nie powinni zatem wstrzymywać się z dochodzeniem zapłaty u kontrahentów. Przyjmowanie kolejnych zleceń „bez pokrycia”, tylko pogłębia ich dołek finansowy.
– Według badania „Przedsiębiorcy wobec swoich dłużników”, jakie przeprowadziliśmy w lipcu na mikro, małych i średnich firmach, 17 procent z nich jest przekonanych, że do windykacji można zgłaszać tylko większe należności, np. powyżej 10 tysięcy złotych. To nieprawda, nie ma tu limitów, więc mali przedsiębiorcy nie powinni biernie czekać. Rynek oferuje możliwości polubownego załatwienia sprawy i przywrócenia pieniędzy na firmowe konto.
Sięgnięcie po nie leży w interesie samych przedsiębiorców. Jak wskazują dane KRD, kwota, jaką klienci powinni oddać kurierom, jest niewiele niższa niż ich własne długi. Nasz sondaż pokazał, że co czwarta firma przekazuje zaległe faktury do windykacji dopiero po sześciu miesiącach od upłynięcia terminu zapłaty. Zwykle to zbyt późno, aby bezproblemowo odzyskać pieniądze –podsumowuje Jakub Kostecki.
źródło: Newseria