Oddział DACHSER w Bad Salzuflen wykorzystuje elektryczną ciężarówkę Renault Trucks E-Tech D do codziennego transportu dystrybucyjnego w okolicach siedziby. Dzięki zasięgowi około 300 kilometrów, zwinny i cichy pojazd świetnie sprawdza się w tej roli. Ale czy równie dobrze poradzi sobie na trasie przez Europę, pokonując kilka granic państwowych?
Takie wyzwanie pojawiło się, gdy Matthias Syrbe, pracownik działu planowania, poprosił o wsparcie w transporcie mebli na cele charytatywne. Meble miały dotrzeć na Węgry, co oznaczało ponad 2000 kilometrów tam i z powrotem. Kierownik operacyjny Hans-Jürgen Westerhoff chciał pomóc, ale jedynym dostępnym pojazdem była ciężarówka elektryczna. Matthias Syrbe i jego pilot uznali to za doskonałą okazję, by ją przetestować.
Czy nie miałeś wątpliwości, ruszając elektryczną ciężarówką z Nadrenii na Węgry?
Szczerze mówiąc, na początku się zastanawiałem: „Czy to się uda?”. Trasa była długa i wymagała odpowiedniego przygotowania. Na szczęście mój pilot wspierał mnie w planowaniu i przekonał, że razem damy radę. Decyzja zapadła szybko.
Jak wyglądały przygotowania?
Największym wyzwaniem było zaplanowanie miejsc ładowania odpowiednich dla ciężarówki. Korzystaliśmy z różnych aplikacji, aby dokładnie opracować trasę i wybrać punkty ładowania w pobliżu autostrad, co pozwoliło zminimalizować czas postoju. Przed wyjazdem musieliśmy też dobrze poznać pojazd – jego zasięg, czas ładowania i możliwości akumulatorów. Mając te informacje, czułem się spokojniej, choć cały czas z szacunkiem podchodziłem do skali wyzwania.
Jak spisała się ciężarówka na trasie?
Pojazd przeszedł próbę bez zarzutu. W drodze na Węgry nie było żadnych problemów. W drodze powrotnej pojawił się chwilowy błąd systemu, ale po 10 minutach zniknął i nie miał wpływu na pracę ciężarówki. Cała podróż była przyjemnością, a pojazd okazał się niezawodny.
Czy plan ładowania się sprawdził?
Nie w pełni. Okazało się, że część informacji o stacjach ładowania była nieaktualna. Musieliśmy ładować akumulatory dziewięć razy, co wymagało dużej elastyczności – niektóre punkty były ciasne, inne w ogóle nieprzystosowane do ciężarówek. Często trzeba było blokować miejsca parkingowe, co nie było idealnym rozwiązaniem.
Największe wyzwanie?
Raz zrobiło się naprawdę nerwowo. Wybraliśmy stację ładowania o mocy 330 kW, ale na miejscu okazało się, że dostępne jest jedynie 45 kW. To zrujnowało nasz harmonogram. Po kolejnych poszukiwaniach znaleźliśmy stację, która niestety okazała się zbyt niska dla ciężarówki. Musieliśmy odjechać z zaledwie 10% naładowania. Ostatecznie dotarliśmy do odpowiedniego punktu z zapasem 2% energii w akumulatorach. Ta sytuacja była stresująca, ale dowiodła, że pojazd może przejechać aż 354 kilometry, gdy liczy się każdy procent.
Twoje wnioski z podróży?
Elektryczna ciężarówka jest niezawodna, ale infrastruktura ładowania na autostradach wymaga poprawy. Pomimo trudności, chętnie wybrałbym się w kolejną taką podróż – wiem teraz, na co zwracać uwagę. Wierzę, że w przyszłości infrastruktura ładowania stanie się bardziej przyjazna dla użytkowników.
Podczas tej trasy dwóch kierowców pokonało 2 200 kilometrów, zużywając 1 690 kWh energii elektrycznej. To pozwoliło zaoszczędzić około 1,1 tony CO₂ w porównaniu z nowoczesną ciężarówką z silnikiem wysokoprężnym.
Wywiad z Matthiasem Syrbe z oddziału DACHSER w Bad Salzuflen w Niemczech.
źródło: DACHSER